Dzieci się poparzyły - Holender usłyszał wyrok
W listopadzie ubiegłego roku Holender wynajął dwóch chłopców w wieku 14 i 15 lat. Chłopcy mieli pomóc mu w grabieniu liści. Gdy już posprzątali teren gospodarstwa, poprosił ich, by spalili zebrane liście, a gdy nie chciały się palić, nalał im z kanistra benzynę do puszki.
Chłopcy podpalili stertę liści, używając do tego benzyny, ale po chwili ogniem zajęła się puszka z płynem łatwopalnym.
Puszka stała tuż przy nodze jednego z nich, chłopiec wystraszył się i kopnął puszkę, która potoczyła się w kierunku drugiego chłopca i poparzyła go.
- Jeden z chłopców został poparzony palącą się benzyną. Trafił do szpitala z poparzeniami pierwszego i drugiego stopnia uda i lewego podudzia, miał poparzone 10 procent ciała - tłumaczy Maria Wierzejewska-Raczyńska, prokurator rejonowy w Pile.
Wówczas sprawą zainteresowała się prokuratura. Po wyjaśnieniu okoliczności zarzucono Holendrowi niedopilnowanie chłopców oraz to, że dał im benzynę i pozostawił bez opieki. Sprawa trafiła do sądu.
- Trochę przedłużała nam się ta sprawa, bo musieliśmy wynająć biegłego tłumacza języka niderlandzkiego. Oskarżony bowiem nie mówi ani po polsku, ani po angielsku, a znalezienie tłumacza nie było rzeczą prostą - dodaje prokurator.
Jan L. w Polsce mieszka od kilku lat. Sprowadził się do gminy Szydłowo. Pod Piłą prowadzi gospodarstwo i utrzymuje się z holenderskiej emerytury. 67-latek nie był w przeszłości karany. Na razie nie wiadomo też, czy będzie się odwoływał od wyroku.
zrodło: Głos Wielkopolski