Holenderscy politycy niechętni Polakom
Lider skrajnie prawicowej antyislamskiej Partii na rzecz Wolności (PVV) Geert Wilders w kampanii przed wyborami lokalnymi oskarżył w marcu polskich pracowników o "przestępczość, pijaństwo i odbieranie Holendrom pracy" - napisała gazeta w korespondencji z Amsterdamu.
Poseł holenderskiego parlamentu z partii PVV Louis Bontes twierdzi, że otrzymuje wiele e-maili pełnych skarg na pijanych imigrantów i ich hałaśliwe zachowanie w miejscach publicznych. Zaznacza, że "problem nie przestaje się pogarszać".
Inni politycy - laburzyści i socjaliści - ostrzegli przed "tsunami" imigrantów z Europy Środkowej i Wschodniej, które pogrąży holenderski system usług i świadczeń socjalnych - relacjonuje gazeta.
"Jeszcze do niedawna kampania przeciw imigrantom z Europy Wschodniej była wyłączną domeną Wildersa i jego PVV. Od wyborów z ub. r., w wyniku których PVV stała się trzecią największą polityczną partią w Holandii, inne partie głównego politycznego nurtu podjęły tę kwestię" - stwierdził "FT".
"Z początkiem kwietnia ta retoryka stała się polityką rządu, gdy minister spraw socjalnych z rządzącej Partii Liberalnej Henk Kamp ogłosił plany zakładające odsyłanie imigrantów, jeśli są bez pracy dłużej niż trzy miesiące" - dodaje.
Plany rządu zakładają też, by imigranci byli uprawnieni do świadczeń socjalnych tylko wówczas, jeśli w Holandii mieszkają co najmniej pięć lat. Według holenderskiego ministerstwa spraw socjalnych, zapomogi i świadczenia socjalne otrzymuje obecnie 1 527 imigrantów z nowych państw UE.
Rząd polski zapowiedział, że sprzeciwi się planom deportacji imigrantów z powodów ekonomicznych, a Komisja Europejska wystąpi przeciw rozwiązaniom sprzecznym z unijnymi normami. Rzecznik ambasady RP w Holandii Janusz Wołosz zauważa, że większość polskich imigrantów płaci w Holandii podatki i składki ubezpieczenia socjalnego, a do świadczeń mają prawo z mocy miejscowego prawa.
"Agencje zatrudnienia wyzyskują imigrantów, właściciele nieruchomości zdzierają z nich skórę, a imigranci lądują na ulicy" - mówi dyrektor działającej w Hadze Fundacji Europy Wschodniej Ernst-Jan Stroes, przyznając, że Polacy stanowią większość w niektórych schroniskach dla bezdomnych.
"Spora część antypatii Holendrów wobec polskich imigrantów jest wyrazem ich lęków przed zmianami etnicznymi i kulturowymi. Ich skargi na to, że obecność imigrantów powoduje degradację otoczenia, często nie ma wiele wspólnego z ich zachowaniem, lecz z faktem, że tam są" - zaznacza "FT".
Agencje zatrudnienia ściągają pracowników z Polski i innych krajów do pracy, która na miejscu okazuje się zupełnie inna od tej, którą im obiecywano przed wyjazdem. Imigranci mieszkają stłoczeni w złych warunkach, czasem w kontenerach lub przyczepach. Nie mają kontaktu z tubylcami, z wyjątkiem nadzoru w miejscu pracy - opisuje gazeta.
W opinii jednej z polskich imigrantek "Holendrzy myślą o sobie, że są ludźmi otwartymi na innych, ale tak wcale nie jest".
Holandia otworzyła rynek pracy dla obywateli nowych państw UE w 2007 r. Obecnie stanowią oni większość siły roboczej zaangażowanej przy zbiorach warzyw i owoców hodowanych w szklarniach. Stopa bezrobocia w Holandii wynosi 4,3 proc. wobec unijnej średniej 9,5 proc.(PAP)